fbpx

Redakcja a korekta tekstu. Czym się różnią i czego potrzebujesz?

Redakcja a korekta tekstu. Czym się różnią i czego potrzebujesz

Piszesz e-booka albo książkę. I co dalej? Świtają ci hasła „redakcja albo korekta tekstu, ale nie masz pewności, co jest ci potrzebne i kto może się tym zająć? Już tłumaczę!

Redakcja i korekta to dwa kolejne etapy pracy z książką (o całym procesie piszę w poprzednim wpisie). Najprościej mówiąc, pierwszy z nich służy dopracowaniu materiału pod każdym względem, drugi – jego wyszlifowaniu i usunięciu ostatnich błędów, które umknęły wcześniej. Ale formy tak redakcji, jak i korekty, mogą być różne.

Redakcja tekstu

Redakcja polega na zaopiekowaniu się tekstem pod względem merytorycznym i stylistycznym, tak by tworzył spójną, harmonijną całość, prowadzącą do jasno określonego celu. Chodzi o to, żeby sprawdzić, czy tekst będzie zrozumiały dla odbiorcy, czy nie brakuje w nim np. akapitu na jakiś temat, wyjaśnienia specjalistycznych pojęć albo przypisów do cytatów. 

Redakcja merytoryczna a językowa
Na początek wtrącę jeszcze drobne rozróżnienie: redakcję merytoryczną (naukową), zwłaszcza tekstów naukowych lub specjalistycznych, zleca się najczęściej ekspertowi/ekspertce z danej dziedziny – to on_a jest w stanie zagwarantować poprawność tekstu pod względem naukowym, zgodności z faktami. Redaktor językowy/redaktorka językowa dba o logikę treści, ciąg przyczynowo-skutkowy, odpowiednią formę przekazu. Może wskazać niezrozumiałe terminy, ale niekoniecznie wyłapie ich niepoprawne użycie. Czasem tę osobę można prosić także o weryfikację na przykład dat i nazwisk w tekście historycznym (w źródłach, nie tylko na podstawie własnej wiedzy), ale trzeba liczyć się z wyższym kosztem takiej usługi.

Redaktor językowy sprawdza, czy całość jest dobrze skonstruowana. Może warto zamienić dwa podrozdziały kolejnością? Pewne fragmenty przenieść wcześniej/później? Skrócić albo usunąć zdanie? Tekst ma być logicznym ciągiem myśli, dobrze wyjaśnionym, ale nie przegadanym. Wyjaśnienie czegoś na różne sposoby? Jasne. Przykłady? Super! Powtarzanie kilka razy tego samego? Niekoniecznie. 

Takich rzeczy nie sposób zauważyć samodzielnie, bo zwykle wiemy, co mieliśmy na myśli. Trudno jest wejść w rolę czytelnika własnego tekstu – no, chyba że po długiej przerwie, ale czy nie szkoda czasu? 😉

Dla beletrystyki redakcja oznacza także weryfikację logiki opowieści (czy zgadzają się pory dnia i roku, imiona, wiek postaci, czas przejścia lub przejazdu z punktu A do B i tym podobne). W tym specjalizują się też niektórzy tzw. betaczytelnicy, beta readerzy.

W trakcie redakcji autor_ka może mieć jeszcze trochę do zrobienia – coś dopisać, wyszukać, sprawdzić w źródłach. Oczywiście proces redakcji zwykle wiąże się z kilkoma wymianami pliku, nie zostajesz sam_a z otrzymanymi uwagami – ale o tym więcej kiedy indziej.

Korekta tekstu

Korekta tekstu jest kolejnym etapem – tu pracujemy nad detalem, bierzemy materiał pod lupę. Skupiamy się na gramatyce, fleksji, interpunkcji, literówkach, stylu pojedynczych zdań (jeśli coś umknęło wcześniej). To absolutne minimum, by książka wyglądała profesjonalnie.

Na tym etapie pracy autor_ka też dostaje plik ze zmianami w trybie śledzenia i sprawdza, czy wszystko się zgadza. Może się zdarzyć, że korektor_ka zaproponuje np. dwa rozwiązania do wyboru albo poprosi o wyjaśnienie jakiegoś drobiazgu – tu jednak raczej nie wprowadza się już dużych zmian. Korektę można oczywiście robić kilkakrotnie i jest duże prawdopodobieństwo, że kolejne osoby wynajdą jeszcze jakieś błędy – jednak po starannej redakcji można przyjąć, że jedna korekta dla self-publishera będzie wystarczająca. (Duże wydawnictwa robią zazwyczaj dwie, a czasem nawet trzy.)

Redakcja i korekta tekstufot. Matthew Henry (Burst)

Rozwiązanie pośrednie: korekta z elementami redakcji

Czy nie można połączyć redakcji z korektą? W pewnym stopniu. To tak zwana korekta z elementami redakcji. Nie zastąpi pełnego procesu redakcyjnego, ale pozwoli uniknąć najbardziej rażących błędów i przygotować książkę, która będzie poprawna. Może się tylko okazać, że nie wyciska z tematu 100% potencjału. To może być dobry wybór dla tekstu naukowego, który merytorycznie był już opracowywany z ekspertem z danej dziedziny, niekoniecznie specjalistą od języka polskiego. Ja też proponuję takie rozwiązanie, kiedy autor_ka ma ograniczony budżet, a jednocześnie prosty i dobrze przemyślany koncept.

Przy takiej formie współpracy warto jasno ustalić z osobą, z którą się pracuje, swoje oczekiwania i zakres jej pracy.

Masz dobrze przemyślany koncept i boisz się, że redakcja będzie zbędnym wydatkiem? Zapytaj mnie. Po zerknięciu na plik i rozmowie powiem Ci szczerze, czy widzę tu pole do dopracowania, czy faktycznie wystarczy korekta z elementami redakcji. 🙂

Korekta poskładowa

Generalnie korekta poskładowa od tej opisanej wcześniej różni się przede wszystkim momentem wykonania. Nanosi się ją bowiem na złożony plik książki w formacie pdf. Ważnym elementem korekty po składzie jest też wyłapanie błędów typograficznych, takich jak wiszące spójniki, które mogą pojawić się podczas składu (więcej o nich napiszę innym razem).

Taka korekta po przeglądzie i akceptacji autora musi być naniesiona ręcznie, bo składacz musi dopilnować, żeby poprawa jednego błędu nie spowodowała powstania innych (na przykład jeśli krótkie słowo zastąpi się dłuższym, w tekście może pojawić się dodatkowy wers).
Z tego też względu korektę po składzie ogranicza się zwykle do niezbędnego minimum i ewidentnych błędów. Dlatego też bardzo istotne jest, żeby korekta poskładowa nie była jedyną korektą, jaką się zleca.

Krótka refleksja na koniec

A może oddanie tekstu do redakcji lub korekty kojarzy ci się z czerwonymi podkreśleniami, skrzywioną miną nauczycielki i stresem, jaką ocenę zobaczysz pod tekstem? Wcale się nie dziwię, przecież dla wielu osób to jedyne sytuacje, kiedy oddawały komuś tekst do sprawdzenia. Dla mnie lata pisania wypracowań były usłane wstydem i stresem! 

Nigdy nie byłam orłem ortografii. W pierwszych latach w moich wypracowaniach występowały silimaki i słonice …na niebie. Dużo się poprawiło pod koniec podstawówki, kiedy pokochałam czytanie, ale nawet w liceum robiłam błędy, które dziś są dla mnie oczywiste. Których mogłabym się wstydzić – tyle że się nie wstydzę. One znaczą tylko tyle, że dziś jestem dużo dalej niż byłam wtedy (w każdym razie w dziedzinie języka polskiego, nie zadawajcie mi pytań z historii albo biologii). 

A inne tematy? No cóż, z grubsza wiem, co jest zdrowe, a co nie, ale kiedy potrzebuję precyzyjnie rozpisanej diety, idę do dietetyka. Nie da się znać na wszystkim.

Wiesz już, czego potrzebujesz, a teraz szukasz specjalisty? Sprawdź moje portfolio w zakładce Redakcja i korekta.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.